Dzień z życia strażnika
Wodzisławski monitoring liczy 9 kamer. Pracownicy całodobowo śledzą, co ciekawego dzieje się na ulicach miasta. Zwykle są to drobne akty wandalizmu, chuligańskie zaczepki czy też włamania. Zdarzają się jednak sytuacje wyjątkowe.
Kilka lat temu pracownik monitoringu dostrzegł na jednym z ekranów strusia biegającego po wodzisławskim rynku. - To chyba najbardziej niecodzienny widok, na jaki natknęli się nasi pracownicy - mówi Janusz Lipiński, komendant wodzisławskiej Straży Miejskiej.
Do naruszenia prawa i dochodzi jednak przede wszystkim w miejscach, do których kamery monitoringu miejskiego nie sięgają. - Codziennie dostajemy zgłoszenia od samych mieszkańców, którzy sygnalizują, że gdzieś dzieje się coś podejrzanego - mówi Janusz Lipiński.
A mieszkańcy widzą różne rzeczy. Często skarżą się na uciążliwych sąsiadów zalewających ich posesje, zbyt głośne zachowanie czy też nieprzestrzeganie prawa. Bacznie obserwują również wodzisławskie ulice. A na ulicach miasta dzieją się różne rzeczy. Najczęściej są to informacje o włamaniach, wyrzucaniu śmieci w niedozwolonych miejscach. W zeszłym roku strażnicy miejscy otrzymali informację o biegających po ulicy Bogumińskiej i Czyżowickiej koniach. W pościg za końmi włączył się patrol policji.
W zeszłym roku dzięki monitoringowi uchwycono 96 przypadków łamania prawa i porządku. Bójki, pobicia, akty wandalizmu, niszczenie mienia czy też picie alkoholu w miejscach niedozwolonych to najpopularniejsze występki mieszkańców. - Zwykle monitoring pozwala szybko zareagować i ująć sprawców - przekonuje Janusz Lipiński, komendant wodzisławskiej Straży Miejskiej.
jesz
Komentarze (0)
Dodaj komentarz