Doktor od oczu, który inwestował w kopalnie
Historia na weekend. Doktor Kuh miał wiele zainteresowań naukowych, a przede wszystkim wielkie talenty do prowadzenia interesów. Swoje zamiłowanie do geologii wykorzystał tak dalece, iż w roku 1843 stał się jedynym właścicielem kopalni „Charlotte” w Rydułtowach - pisze Zbigniew Woźniak.
Wraz z budową w roku 1828 swego okazałego pałacu w Wojnowicach koło Raciborza, dr Carl Johan Kuh, bo o nim mowa w tym artykule, radykalnie zmienił również otoczenie budowli. Ekipa ogrodników dokonała nasadzeń ciekawych, specjalnie sprowadzonych z dalekich krajów gatunków drzew i krzewów, dając tym samym początek parkowi w modnym tak w owym czasie stylu angielskim.
Sprowadzono szlachetne odmiany buka czerwonego, kilka gatunków dębów, klony, jesiony, wierzby czarne i kasztanowce a nawet drzewo korkowe. Szczególnie godne miejsce wśród nasadzeń zajął platan klonolistny, który to gatunek stanowi ozdobę większości europejskich parków dworskich oraz miejskich. Platan ów z biegiem lat wyrósł na wspaniałe drzewo. Dziś na miejscu tego pierwszego rośnie młody, może trzydziestoletni okaz.
Po roku piękny w swej regularnej formie pałac, choć wewnątrz urządzony z pewną właściwą protestantom powściągliwością, był gotowy. Carl Kuh zamieszkał w swej posiadłości
w 1829 roku. Złożył hołd lenny i stał się właścicielem ziemskim. Na rycinie z tego czasu widnieje okazały Wohnhaus (jak go określa napis pod ryciną), który jednakże od samego początku nazywany był w okolicy zamkiem. Potwierdzają to akty notarialne dotyczące wydzierżawiania gruntów mieszkańcom okolicznych miejscowości (na przykładzie dokumentu z 1832, którym dysponuję), zawierające każdorazowo przed datą zapis: „na zamku w Wojnowicach”.
W swej okazałej rezydencji dr Kuh wydzielił część pomieszczeń na klinikę w której dokonywał w latach trzydziestych XIX w., nierzadko nieodpłatnie, pionierskich operacji chirurgicznych oka. O jego sukcesach na gruncie medycyny, jak również i działalności dla społeczeństwa, zaczęło być głośno na całym Śląsku. W Wojnowicach osiągnął zatem to, czego nie udało mu osiągnąć we Wrocławiu.
Doktor miał wiele zainteresowań naukowych, a przede wszystkim wielkie talenty do prowadzenia interesów. Swoje zamiłowanie do geologii wykorzystał tak dalece, iż w roku 1843 stał się jedynym właścicielem kopalni „Charlotte” (obecnie KWK Rydułtowy), a w następnych latach również kilku mniejszych: "Eleonora”, „Von der Heydt”, „Durant”, „Minna”, „Michał”, „Witt von Doring”. Mimo iż od 1835 r. praktycznie w większości mieszkał we Wrocławiu, stał się największym w okolicy Rydułtów, Pszowa i Radlina producentem węgla.
W czasie jego rządów, w kopalni „Charlotte” powstały lub zostały pogłębione szyby: „Bernard”, „Cuno”, „Agnieszka”, „Erbreich”, Ponder”, „Prinz Schonach” i „Karol I”. Po jego śmierci w 1872 r. wszystkie kopalnie i nadania przejęła wdowa Agnieszka, wraz z córkami: Julią Möller, Małgorzatą von Mechow, Adelajdą Kaiser oraz Elfrydą Reuter, które w 1874 r. przekształciły firmę w „Nową zjednoczoną kopalnię Charlotte”. Kopalnie były własnością rodziny aż do roku 1888, co oznacza iż kopalnia Charlotte była przez 46 lat w rękach jednej rodziny. O ogromie tego przedsiębiorstwa może świadczyć fakt, iż na terenie gmin: Gaszowice, Łuków, Piece, Czernica, Rydułtowy Górne i Dolne, Krzyżkowice, Pszów, Pszowskie Doły, Kokoszyce, Radlin i Zawada dysponowało ono 18478 hektarami gruntów. Do tego Kuh był jeszcze, oprócz tutejszych Wojnowic, właścicielem majątków ziemskich w: Ocicach, Samborowicach, Lubowie, Dzimierzu, Żytnej, Żukowie i Bojanowie.
Był to człowiek o szerokich horyzontach i wielkim zacięciu społecznikowskim, aktywny członek powstałej w 1835 roku w Raciborzu loży masońskiej "Fryderyk Wielki ku sprawiedliwości na Wschodzie", która należała do Wielkiej Loży Trzy Globy w Berlinie. Co prawda miała ona swą siedzibę przy Zwingerstrasse (obecnie Wojska Polskiego) w Raciborzu, ale istnieją przypuszczenia, że niektóre jej tajemne rytuały odbywały się w wojnowickim pałacu.
Jemu to Racibórz zawdzięcza założenie zakładu dla głuchoniemych, który w swoim czasie stał się największą tego typu placówką w Europie, a Wrocław szpitala dla umysłowo chorych. Wespół z księciem Lichnowskim przyczynił się do budowy Kolei Wilhelma, która to połączyła Berlin z Wiedniem przez Racibórz, co na długie lata stało się źródłem bezprecedensowego rozwoju naszego miasta. Zajmował się też działalnością filantropijną.
W 1832 r., będąc na kongresie naukowym we Wiedniu, poznał Antonię von der Decken, którą jeszcze w tym samym roku poślubił. Niestety, niedługo później niespodziewanie wybuchła epidemia cholery, walce z którą poświęcił się bez reszty. Niewiele brakowało by przypłacił to życiem. Po wygaśnięciu epidemii zostało to jednak należycie docenione przez władze Raciborza, które wystosowały do niego piękny list dziękczynny.
Chcąc kontynuować karierę medyczną, w 1835 r. praktycznie przeniósł się do swego rodzinnego Wrocławia. Tam też prowadził praktykę lekarską oraz zajęcia ze studentami. Obronił też pracę habilitacyjną i otworzył prywatną klinikę. Specjalizował się w ortopedii oraz okulistyce. Nigdy jednak nie zerwał żywych kontaktów z Raciborzem.
Kiedy wydawało się, że już lepiej być nie może, fortuna jakoś odwróciła się od doktora i jego życie osobiste od pewnego momentu stało się pasmem nieszczęść. W 1842 r. musiał zamknąć swą klinikę, zaś w 1843 r. zmarła mu żona. Po tej stracie nastąpiło załamanie psychiczne, które zdołał zwalczyć wyjeżdżając wraz z trójką dzieci do rodziny w Wiedniu. Gdy już wyzdrowiał i siły wróciły, wydawało się że znów będzie szczęśliwym człowiekiem.
Powrócił do Wrocławia, gdzie rzucił się w wir pracy, tym razem w zarządzie prowincji i radzie miejskiej. W 1845 r. znów się ożenił. Jego wybranką została Agnieszka Jahmann, szwagierka samego burmistrza Wrocławia. Niestety, już dwa lata później ciężko zachorował na tyfus, po którym nigdy nie odzyskał pełni zdrowia. Przypieczętowaniem pasma tragedii była strata trzech synów, po której ostatecznie, w 1848 roku postanowił powrócić na swe wojnowickie włości. Nie oznacza to jednak, że jego aktywność we wszelkich dziedzinach spadła. W czasie wojny francusko-pruskiej w latach 1870-71 na własny koszt zorganizował i wyposażył w Raciborzu szpital dla rannych żołnierzy. Wówczas doceniono zasługi tego wielkiego człowieka. Sam cesarz przyznał mu niezwykle prestiżowy Order Korony.
Carl Johann Kuh zmarł 21 grudnia 1872 r. w wieku zaledwie 68 lat, podczas krótkich odwiedzin rodzinnego Wrocławia. Pochowany jednak został, zgodnie ze swą wolą, na przykościelnym cmentarzu w Wojnowicach, obok bliskich. Jego pomnik z czarnego granitu stoi do dziś, ale nie w tym samym miejscu co pierwotnie i nie kryje już pod sobą prochów zmarłych. Pierwotnie stał on przy ścianie kościoła, nieco z tyłu i stanowił jakby ogródek o powierzchni 19 m kw., otoczony kutą z żelaza balustradą. W 1980 roku ówczesny proboszcz Czesław Korzeniowski, w związku z zamiarem brukowania placu przykościelnego, mogiłę zlikwidował, zaś obelisk został wyrzucony gdzieś za farną stodołą. Nie było to więc działanie władz PRL-u, lecz brak poszanowania dla historii przez proboszcza. Dopiero w roku 1996, z inicjatywy DFK, postanowiono obelisk znów ustawić na przykościelnym cmentarzu.
Wymagało to jego gruntownego odnowienia, gdyż był obklejony cementem, zaś w szczególności obcięcia boków, które były mocno poobijane. Nie zachowała się też oryginalna podstawa cokołu (którą dorobił wojnowicki kamieniarz) oraz amfora wieńcząca obelisk. Za to dołożono wizerunek Wohnhausu Kuh`a. Pomnik stanął w zupełnie innym miejscu, na prawo od wejścia, przed kościołem. Rada parafialna i DFK nie zdecydowały się wtedy na postawienie zachowanego, drugiego nagrobka, synów dr Kuh`a, Karla Bernarda Juliusza oraz Theodora, które wykonane były z białego granitu. Uległ recyklingowi.
Carl Johann Kuh pozostawił po sobie w Wojnowicach okazałą siedzibę dworską, folwark oraz – wg „Güteradressbuch Schlesien 1873/Ratibor” (Książka Adresowa Śląskich Majątków Ziemskich) - 1974 morgi, tj. 1.136 ha pól, łąk i stawów, za które płacił 4129 marek podatku gruntowego rocznie.
Zbigniew Woźniak
Więcej o naszym bohaterze [tutaj]
Komentarze (0)
Dodaj komentarz