Naziści, zioła i szatańskie orgie pomiędzy Lubomią a Syrynią
Niemcy włączyli je do badań nad germańskim pierwiastkiem i czystością rasy. Słynny raciborski proces czarownic z 1667 roku zakończył się spaleniem na stosie biednych wieśniaczek, odurzanych alkoholem i ziołami, a potem zaciąganych do orgii. Pochodziły z Lubomi, Syryni i Grabówki.
- Całkowicie niewinnych prawdopodobnie nie karano – skomentował to wydarzenie ks. Augustyn Weltzel (1817-1897), proboszcz tworkowski, autor Historii miasta Raciborza (1861), który czytał akta procesu przechowywane w raciborskim archiwum. Ostatnie egzekucje przeprowadzono sto lat wcześniej. Szacuje się, że w latach 1450-1750, w Europie i Ameryce Północnej, wykonano ich około 35 tysięcy. W oświeconym XIX wieku – poza ubogim wieśniactwem – już mało kto wierzył w gusła i czary.
– Zastanawia fakt, że „czarownice” pochodziły z najbiedniejszej warstwy, a były przecież podstawy do sądzenia, że i szlachta ma „kontakty z szatanem” – zauważyła nieżyjąca już, współczesna badaczka dr Anna Wróbel (1912-1988), autorka wydanej w 1991 roku monografii Syryni, Lubomi, Grabówki i Nieboczów w obecnym powiecie wodzisławskim. To stąd pochodziły ofiary, spalone 23 września 1667 roku na tzw. Katówce, w pobliżu małej świątyni pw. Matki Bożej przy drodze do Krzanowic i Bieńkowic. Kościół wspomina tego dnia św. Linusa, żyjącego w I wieku papieża i męczennika.
Król i niemiecka kochanka
Trop wskazany przed dr Wróbel wydaje się słuszny. Bogobojna i pobożna ludność wieśniacza nawet nie śniła o tym, co działo się wówczas na dworach czy w domach bogatych mieszczan. – Wraz ze zmianą pojmowania Boga, piekła i pozycji kobiety, Francję i Europę w XVII wieku coraz mocniej przenikały dreszcze życia dla przyjemności – pisze Jerzy Besala w obszernym szkicu Miłość i strach. Dzieje uczuć kobiet i mężczyzn (2014). To wtedy rodzi się libertynizm, czyli „zwyczaj zdawania się na instynkt”. Tirso de Molina wprowadził do literatury Don Juana Tenorio (Zwodziciel z Sewilli i kamienny gość, 1630), rozwiązłość na dworach szerzyła się od Tamizy po Wisłę, a kara boska kojarzyła się nie tyle z ogniem piekielnym po śmierci, co syfilisem i rzeżączką za życia. Arystokracja wypełniała czas komedyjkami, parodiami, teatrzykami i spektaklami, gdzie główne role obsadzały kurtyzany i paradujące w maskach nagie panie szlachetnego urodzenia.
Libertynizm docierał do górnośląskich zamków i pałaców, położonych co prawda z dala od tętniących życiem lubieżnych metropolii XVII-wiecznej Europy, ale za to chłonnych wszelkich erotycznych nowinek.
Przykładów zresztą nie trzeba daleko szukać. W 1655 roku, raptem dwanaście lat przed raciborskim procesem, podczas potopu szwedzkiego, po ucieczce z Polski, w murach zamku w Głogówku gościł król Jan Kazimierz. Przybył tu z nuncjuszem papieskim Lorenzo Littą, prymasem Andrzejem Leszczyńskim i kilkoma senatorami oraz niemałym królewskim dworem. Był gościem Oppersdorffów, panów na zamku w Raciborzu, tych samych, którzy w 1683 roku witali króla Jana III Sobieskiego.
Według anonimowego, plotkarskiego dziełka, wydanego po raz pierwszy w 1679 roku w Paryżu, w czasie pobytu w Głogówku, zamiast martwić się o losy Polski, król Jan Kazimierz kochał się bez pamięci w Annie Schönfeld, dwórce swej żony. Żadnemu historykowi nie udało się potwierdzić ani obalić plotki z paryskiego pamfletu. Najprawdopodobniej coś jednak było na rzeczy, bo zwątpienie, jakie ogarnęło króla na wygnaniu jest szeroko opisywane w źródłach z epoki. Być może więc czas spędzony w księstwie opolsko-raciborskim rzeczywiście mijał monarsze na sercowych przeżyciach, jakże kojących jego zatroskaną duszę. - Charakter miał chwiejny i kapryśny, usposobienie dziwaczne i dziwnie drażliwe, inteligencję i zdolności dosyć mierne – pisał o nim w 1862 roku Józef Kazimierz Plebański.
Ponoć romans króla z piękną Niemką miał wiele momentów farsowych. Dworak królewski, baron Saint-Cyr, spuszczał mu pewnego razu drabinkę przez okno, aby ten mógł się dostać do ukochanej. Innym razem gwardziści wzięli króla, skradającego się nocą korytarzem zamkowym, za złoczyńcę i stłukli go niemiłosiernie.
Noc św. Walpurgii
Raciborski proces czarownic rozpoczął się 16 sierpnia 1667 roku przesłuchaniem Augusta Simona, szewca z Syryni oraz Elisabeth Pustelnickiej z Lubomi. Kolejne przesłuchania miały miejsce: 18.08 – Blasius Strack (Syrynia), 22.08 – Catharina Mazur (Kornowac) i Hedwig Nowak (Lubomia), 23.08 – Anna Warmuczena (Lubomia), 27.08 – Dorothea Sobczyna i Anna Soyczyna (Lubomia) oraz Anna Kozub (Syrynia), 2.09 – Helena Kokotka (Nieboczowy) i Matthäus Schimek, syn szewca Augusta z Lubomi, 6.09 – Helena Kuchtowa (Grabówka), Marianna Kempczyna (tkaczka z Syryni) i nieznana z imienia piekarka z Lubomi oraz 12.09 – Anna Biertaẞka (robotnica z Pogrzebienia) i masarka, Agnes Wilkowa (Pszów)...
Czytaj dalej:
Komentarze (0)
Dodaj komentarz