Nadchodzą czasy cyber-cenzury
Już od dawna żadna debata w Parlamencie Europejskim nie była tak burzliwa, a wynik głosowania tak podzielony, jak podczas przyjmowania „unijnej dyrektywy o prawach autorskich”, do której przylgnęła trafniejsza nazwa „Acta 2”. Szkoda, że Bruksela nie poczekała do majowych wyborów, aby wzmocnić demokratyczną moc tej decyzji. Widocznie nie mogły czekać interesy globalnych korporacji kontrolujących Internet oraz ich politycznych mocodawców.
Pomysłodawcy dyrektywy twierdzą, że chroni ona prawa autorskie i własność intelektualną. Pełna zgoda, że należy bronić tych wartości, a wszelkie nadużycia ujawniać i karać. Niestety, „Acta 2” nie są do tego dobrym i skutecznym narzędziem. Unijne przepisy poszły za daleko. Korporacje kontrolujące Internet otrzymały prawne narzędzie blokujące dostęp do sieci. Taki mechanizm nazywa się cenzurą. Kto pamięta czasy PRL ten wie, o co chodzi. Armia smutnych pań i panów przeglądających przed publikacją artykuły, książki, scenariusze, teksty piosenek, wyłapując w nich treści godzące w socjalistyczny porządek. Za tamtą cenzurą stali konkretni ludzie, a jej centrala znajdowała się przy ul. Mysiej w Warszawie. Kto stoi za realizacją „Acta 2”? Internetu nie da się kontrolować ludzkimi zasobami. Muszą powstać algorytmy, które według określonych kryteriów zdecydują o zamknięciu bądź uchyleniu cybernetycznych bram. Dożyliśmy czasów, jak z ponurych filmów science-fiction o upadku cywilizacji, gdzie sztuczna inteligencja decyduje o tym, co i kiedy człowiek może powiedzieć, a kiedy musi milczeć.
Obrońcy „Acta 2” bagatelizują problem i uparcie wskazują, że chodzi tutaj tylko o ochronę interesów twórców i dziennikarzy. Jak mogą nie dostrzec, że przy obecnym tempie rozwoju technologicznego, nowe przepisy otwierają furtkę, która doprowadzi nas do sytuacji, kiedy w imię obrony wolności słowa stracimy tę wolność.
Na razie, algorytmy mają strzec Internet przed publikowaniem kradzionych treści. Ta definicja nie jest jednak ostra i precyzyjna. Łatwo można sobie wyobrazić, że ten mechanizm zostanie rozszerzony i wykorzystany do selekcji treści społecznych oraz obyczajowych, pod pretekstem zachowania politycznej poprawności lub walki z tak zwaną „mową nienawiści”. To prosta droga, aby zamknąć usta tym, którzy mają inne poglądy, niż właściciele internetowych korporacji oraz ich polityczni mocodawcy. Jeżeli wejdziemy na drogę „Acta 2” trudno z niej będzie zejść, nawet jeśli zmieni się układ sił w Parlamencie Europejskim. Od pewnych zmian, zwłaszcza jeżeli zachodzą tak szybko i na taką skale, może nie być odwrotu.
Izabela Kloc, Przewodnicząca Komisji do Spraw Unii Europejskiej Sejmu RP
Komentarze (0)
Dodaj komentarz