Synek pana prezydenta
Grodzisko to oczko w głowie radnego Mariana Balcera z dzielnicy Wilchwy. Kiedy po raz kolejny dowiedział się, że nic nie zdziałał w sprawie poszerzenia tamtejszej drogi dojazdowej, zrelacjonował swoje dotychczasowe próby i wypalił: - Dzwoniłem do synka pana prezydenta – powiedział o nowym asystencie Kiecy.
Radny Marian Balcer telefonował do Urzędu Miasta, żeby po raz kolejny prosić o poszerzenie drogi dojazdowej do ulicy Grodzisko. - Dwa razy nikt nie odbierał, aż w końcu zgłosiła się sekretarka – relacjonuje Balcer. Sekretarka połączyła radnego z nowym asystentem prezydenta Mieczysława Kiecy, Łukaszem Kożuchowskim. - Powiedział mi, że pan prezydent jest zajęty i odesłał mnie do biura Rady Miejskiej – opisuje.
Na dzisiejszej komisji ochrony środowiska radny Balcer postanowił wrócić do tematu Grodziska, ponieważ uważa, że prezydent Kieca go zbywa i nie reaguje na jego telefony. Zdenerwowany i poruszony sytuacją Balcer wypalił: - Dzwoniłem do synka pana prezydenta – powiedział o nowym asystencie Kiecy, co spotkało się z ostrą reakcją ze strony radnego Janusza Wyleżycha. – To nie jest żaden synek, tylko pracownik pana prezydenta. Proszę, żebyś odnosił się do niego z szacunkiem – argumentował. Z kolei Kożuchowski zapewnił Balcera, że przekazał prezydentowi Kiecy informację o telefonie i że włodarz na pewno zajmie stanowisko w sprawie.
Radny Balcer podkreśla, że nie miał nic złego na myśli mówiąc "synek pana prezydenta". Po komisji porozmawiał z asystentem Kożuchowskim. Panowie rozstali się w doskonałych nastrojach. Asystent Kiecy polecił radnemu Balcerowi, żeby w sprawie Grodziska złożył interpelacje. - Już składałem – skwitował Balcer, jednak zapowiedział, że nadal będzie walczył o poszerzenie drogi.
(m)
Komentarze (7)
Dodaj komentarz