Rybniczanie zazdroszczą wodzisławianom
W Wodzisławiu istnieje coś, co można określić "kompleksem Rybnika". Wodzisławianie zazdroszczą rybniczanom galerii handlowych i kinowych multipleksów. Jest jednak coś, czego to mieszkańcy Rybnika zazdroszczą wodzisławianom. Rynek! - U nas jest sam beton, a w Wodzisławiu dużo zieleni - przyznaje z żalem Bogusław Grabiński, mieszkaniec Rybnika.
Niewątpliwie rynek powinien być wizytówką każdego miasta. W przypadku Rybnika, według mieszkańców, do tego ideału sporo jednak brakuje. Mnóstwo zastrzeżeń budzą ogródki piwne. Przede wszystkim ich ilość oraz to, jak wyglądają. - Według mnie są ohydne. Nigdzie indziej nie widziałem tak brzydkich i podobnych do siebie ogródków, urządzonych w konwencji festynowo-jarmarcznej. Zupełnie bez gustu i smaku. O ile w innych miastach spędzam czas w takich miejscach, tak w w Rybniku omijam je szerokim łukiem, bo czułbym się w nich jak w remizie OSP – ubolewa Radek Szymczyk. - No i jeszcze na dodatek picie piwa z plastikowego kubka. To pozostawię już bez komentarza – dodaje.
Rybniczanie narzekają też na to, że ogródki zajmują zbyt dużo miejsca na tafli rynku. - Brakuje przez to przestrzeni i jakiegoś ładu. Poza tym źle wpływają na wizerunek miasta. Myślę, że mieszkańcy Rybnika aż takimi piwoszami nie są, a tak niestety mogą pomyśleć sobie o nas przyjezdni, kiedy widzą nasz rynek – uważa Bogusław Grabiński.
Więcej zieleni, mniej betonu
Wielu mieszkańców marzy o tym, by rybnicki rynek stał się bardziej zielony. Za wzór stawiają rynek w Wodzisławiu, w którym kwiatów, krzewów i ozdobnych drzew nie brakuje. - Nasi włodarze dbają o rynek, bo jest czysto i schludnie, ale o zieleni zapomnieli. Dominuje smutny i szary beton. Przydałyby się rośliny, ale nie takie przenoszone w wazonach, tylko ładne krzewy i małe drzewka – wylicza pan Bogusław.
- Wodzisławski rynek jest bardziej zielony i przez to ładniejszy – dodają Elwira Błanik i Dominika Piaścińska, które czerwcowe przedpołudnie spędzają na ławce w rynku, wygrzewając się w promieniach słońca. - No właśnie, ławki... Brakuje ich. Jak zrobi się ciepło, to nie ma gdzie usiąść – podkreślają Karolina Cieślińska i Natalia Ryc. - Prawda jest taka, że w ciągu dnia więcej osób przesiaduje na ławkach niż w ogródkach piwnych, więc jakaś równowaga powinna być – dodają dziewczyny.
Z oferty kulturalnej i ilości imprez, jakie odbywają się w rynku, większość jest zadowolona. Pozytywnie odbierane są też osoby grające na gitarze czy śpiewające, które zbierają do kapelusza. - To ożywia rynek. Niech sobie stoją. Zawsze coś miłego dla ucha – uważa Anna Kluczniok. - Ale osobami żebrzącymi to już straż miejska mogłaby się zająć. Jak to wygląda, żeby na każdym kroku ktoś wyciągał od ludzi pieniądze – oburza się z kolei pani Dorota.
Młodzież chciałaby w rynku puby oraz kluby. - Banki zajęły większość lokali. Brakuje knajpek tematycznych, które mogły by wypełnić niszę kulturalną w Rybniku. Chociażby takich o zabarwieniu bluesowym, gdzie graliby taką właśnie muzykę no i wystrój byłby utrzymany w takiej konwencji. No i przydałaby się też jakaś tancbuda – wylicza Dawid Marcol. - Jeszcze wyrzuciłbym z rynku samochody, bo nie ma jak przejść – dodaje.
MaS
Tekst pochodzi z tygodnika Cafe Rybnik
Komentarze (4)
Dodaj komentarz