Jarosław Kret przyjechał w kiecce
- Nasz prezydent nazywa się Kieca – poinformowali wczoraj przebranego Jarosława Kreta mieszkańcy Wodzisławia, którzy tłumnie zgromadzili się w gmachu Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej, gdzie gość barwnie opowiedział o podróżach do Indii i promował swoją najnowszą książkę.
Jarosław Kret spóźnił się na spotkanie z wodzisławianami blisko 20 minut. - Przepraszam, ale utknąłem w korku w Rybniku. Po drodze musiałem minąć mnóstwo rond! - tłumaczył z uśmiechem słynny podróżnik i prezenter pogody. - Lubię przyjeżdżać na Śląsk. U was jest tak czysto i normalnie. Nie to, co w Warszawie – stwierdził.
Gość miał na sobie długą, zapinaną kurtę oraz czuridar, czyli spodnie pumpy zwężane w kostce i łydce. - Postanowiłem, że założę kieckę. W takim stroju mężczyźni w Indiach idą do ślubu. Uwaga, jestem gotowy! – kokietował Kret.
Pretekstem do spotkania z wodzisławianami była promocja najnowszej książki podróżniczej Kreta pt. Moje Indie, która jest barwnym zapisem jego kilkuletniego pobytu w tym kraju. - Poleciałem do Indii na 5 dni, a zostałem 5 lat – mówił gość, który mieszkał w prawdziwej, indyjskiej rodzinie i związał się z indyjską aktorką. - Ona uwielbiała Bogusława Lindę i wiedziała o polskim kinie i teatrze więcej, niż ja - podkreślał Kret.
Już na wstępie swojej opowieści podróżnik zaznaczył, że wiedza Polaków na temat Indii jest ograniczona i zniekształcona przez funkcjonujące stereotypy. - Dla większości z nas Indie to święta krowa, kropka na czole i sari, podczas gdy trzeba pamiętać, że Indie to kraj większy od Europy i niezwykle zróżnicowany kulturowo, etnicznie, a nawet klimatycznie – wyjaśniał Kret, który w trakcie 2-godzinnego, ilustrowanego muzyką pokazu slajdów, przekazał historyczną i obyczajową wiedzę na temat Indii. Przy użyciu słów i fotografii przeniósł słuchaczy między innymi do świętego miasta Waranasi, znanego z rytualnych kąpieli w Gangesie i palenia zwłok zmarłych na ghatach, czyli kamiennych schodach, prowadzących ku rzece. - W Gangesie kąpią się tysiące ludzi, myją tam zęby, a nierzadkim widokiem są niesione przez nurt rzeki szczątki ludzkie, które nie zostały dostatecznie spalone – zapewniał Kret. - Naukowcy zastanawiali się, dlaczego nie ma tam chorób i nie wybuchają epidemie? Okazało się, że w woda w Gangesie zawiera związki srebra, które działają bakteriobójczo – wyjaśnił podróżnik.
Duże zainteresowanie słuchaczy wzbudziała jego opowieść o hidżrach, czyli osobach trzeciej płci. - W Indiach uważa się, że skoro nie mają płci, to znaczy, że w poprzednim wcieleniu musieli nagrzeszyć – stwierdził prezenter. Chociaż hidżrowie zostali wyrzuceni poza nawias społeczeństwa, znaleźli sobie interesujący sposób na życie. - Jeśli komuś urodzi się dziecko, albo weźmie ślub, to idą pod jego dom i zaczynają śpiewać. Robią to tak długo, aż nie dostaną pieniędzy – zapewniał Kret. - Chcieli, żebym do nich dołączył, ale wtedy bym cienko śpiewał – żartował.
Na zakończenie spotkania podróżnik przekazał słuchaczom swoją "krecią" filozofię. - Trzeba korzystać z życia małymi łyżeczkami, bo jeśli weźmie się chochlę, to się narozlewa – stwierdził.
Gdy Jarosław Kret zakończył swoją niezykłą opowieść o Indiach, w imieniu zgromadzonych słuchaczy podziękowała mu wiceprezydent Aleksandra Chudzik. - W polityce lubię tylko kobiety – stwierdził na jej widok Jarosław Kret, nawiązując tym samym do swojej wcześniejszej wypowiedzi, w której odsądzał polskich polityków od czci i wiary.
MaS
Komentarze (3)
Dodaj komentarz