Biblioteka ściga zapominalskich
W wodzisławskiej bibliotece podczas płacenia kar za przetrzymanie książek odbywają się dantejskie sceny. Czytelnicy powołują się na wielkie życiowe katastrofy, zagraniczne wyjazdy czy kłopoty z pamięcią. – Są tacy, którzy przysyłają babcię lub dziadka – mówi Barbara Golanowska z wodzisławskiej książnicy.
Co dwa miesiące Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Wodzisławiu wysyła zazwyczaj od 400 do 600 upomnień. Wielu czytelników reaguje natychmiast. - Przychodzą, płacą niewielką karę i oddają książki – zapewnia Barbara Golanowska, która pracuje w wodzisławskie bibliotece. Ale nie wszyscy zgłaszają się od razu. Powody są różne. - Mówią, że zapomnieli, pożyczyli książkę komuś, kto im nie oddał, pisali pracę magisterską i wypożyczona literatura była im niezbędna, albo że wyjechali za granicę – wylicza Golanowska. Fantazja i spryt zapominalskich czytelników nie ma granic. - Wysyłają babcię albo dziadka, którzy tłumaczą zachowanie wnuka. Twierdzą, że nie ma go w Polsce, a oni za niego nie zapłacą. Wtedy jesteśmy bezradni. Przecież nie będziemy ściągać należności od niezaangażowanej w sprawę babci – wyjaśnia.
Rekordziści przetrzymują książki nawet po kilka lat. A wysokość kary systematycznie rośnie. - Do tej pory największa kwota, jaką otrzymaliśmy, wynosiła 300 zł. Mężczyzna przelał pieniądze na konto biblioteki – mówi Ewa Wrożyna-Chałupska, dyrektor wodzisławskiej biblioteki. Łącznie z tytułu kar za przetrzymanie książek we wszystkich filiach biblioteka otrzymuje od 10 do 15 tys. zł rocznie. - To nie jest rzeczywisty zysk. Trzeba pamiętać o koszcie korespondencji. Za każde upomnienie płacimy 3 zł. Za kopertę, wydruk imiennego wykazu i znaczek – wylicza dyrektorka. Pieniądze, które zostaną, są przeznaczane na zakup nowych książek.
Większość zapominalskich czytelników reguluje kary bez szemrania. - Są tacy, którzy płacą rozumnie. Wręcz cieszą się, że ich pieniądze zostaną przeznaczone za zakup nowych książek – podkreśla Barbara Golanowska. Zdarzają się jednak niefrasobliwi petenci, którzy urządzają przykre sceny. - Krzyczą, że książka była zniszczona, że przecież nie jest tyle warta i że za te same pieniądze mogli sobie kupić nową w księgarni – mówi pani Barbara. - A przecież wystarczyło przedłużyć termin zwrotu książki i kary by nie było – dodaje.
Od ośmiu lat biblioteka nie stosuje amnestii, która polegała na tym, że w maju zapominalscy mogli przynieść książki i nie musieli płacić kar za przetrzymanie. - Zrezygnowaliśmy, bo to nieuczciwe wobec osób, które płacą – uważa dyrektor biblioteki. Kiedy amnestia jeszcze obowiązywała, niektórzy bezceremonialnie to wykorzystywali. - Przyszedł do nas urzędnik państwowy, który wypalił, że nie będzie oddawał książek systematycznie, bo w maju i tak nie musi płacić kary – irytuje się szefowa biblioteki.
- Najważniejsze jest to, żeby książki do nas wracały i inni czytelnicy mogli je wypożyczać. Można oddać książkę a nie płacić kary. Wtedy indywidualne konto jest zablokowane i nie ma możliwości, by z niego korzystać, dopóki nie ureguluje się długu – podsumowuje Golanowska.
MaS
Komentarze (0)
Dodaj komentarz