Rynek: czynne od 9 do 17?
Wodzisławski rynek, mimo, że architektonicznie ciekawy, ulokowany pomiędzy „atrakcjami”, które jeszcze nie zdążyły wyprowadzić się do miast ościennych, od kilku lat mógłby być wieczorem zamykany na przysłowiowe cztery spusty. I co? I nikt by tego nie zauważył! O rynku - Krzysztof Swoboda.
Dorobek naszego rynku, który wymieni większość wodzisławian, to – poza trupem fontanny – Wiejska Chata, Siedem Dni oraz Mc Gaś. Zainteresowani wiedzą, że jest tam jeszcze warzywniak, sklep mięsny, kasyno, bank oraz ostatnia ostoja ruchu, zwłaszcza w sezonie letnim, mianowicie ogródki piwne.
Jaki jest – każdy widzi!
Mimo usilnych starań władz miasta, na przestrzeni paru ostatnich lat nie udało zrobić się wiele, aby rynek doczekał się swojego „drugiego życia” po godzinie 17, kiedy nagle, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, większość sklepów jest zamykana na cztery spusty. W każdym miejscu świata, bez względu na wiodącą kulturę, religię czy też stopień zamożności mieszkańców, pozamykane punkty handlowe w centrum miasta straszą, zniechęcają do odwiedzania miejsc, gdzie się znajdują i ze zdumiewającą szybkością wyrabiają w ludziach nawyk do wybierania innych, nieraz wymagających dojazdu i pogodzenia się z nieco wyższymi cenami, punktów handlowych.
Problem wydaje się nie leżeć o tyle po stronie miasta, co po stronie mentalności dużej części handlowców, którzy najwyraźniej nie odczuwają potrzeby zdobycia dodatkowego utargu poprzez zachęcenie klientów dłuższymi godzinami pracy. Wystarczy spojrzeć na miasta ościenne, aby zobaczyć, że tętniący życiem rynek w godzinach późno popołudniowych, to rzecz jak najbardziej wykonalna. Rybnik, Racibórz, Żory, to przykłady miast, którym udało się tchnąć drugą młodość zarówno w sam rynek, jak i w modę na niego.
Trzeba tu zauważyć, że wszystkie miasta, które chcą zarabiać na rynku, sprawić, aby był on znany i tym samym pozytywnie oddziaływał na całą strefę centrum, to nic nowego. Nie tak dawno temu, Jaworzno postanowiło w sposób dość rewolucyjny przebudować swój rynek. Nawet Kraków, mimo, że rozpoznawalny w skali europejskiej, cały czas rozwija tę część miasta. Można powiedzieć, że krakowski rynek, to od wielu lat jeden wielki plac budowy. Niedawno powstała tam pod płytą rynku podziemna trasa turystyczna. Można było postawić tylko na Sukiennice i Wawel, jednak władze Krakowa wiedzą, że muszą ciągle rozwijać Rynek, jeśli nie chcą zostać w tyle.
Oczywiście, porównywanie Wodzisławia Śląskiego do Krakowa – za wyjątkiem dat lokacji obydwu miast- jest bardzo, bardzo trudne, jednak nowoczesny marketing, kreowanie przestrzeni publicznych oraz ciągłe modernizowanie ważnych terenów miejskich, można – a wręcz trzeba- wdrażać od małych, niewiele znaczących miasteczek, po wielkie, rozpoznawalne w Europie aglomeracje.
Jak ożywić nasz rynek?
Sama sprzedaż piwa nie wystarczy. Potrzebne są imprezy lub chociaż telebim, za pomocą którego mieszkańcy będą mogli wspólnie oglądać relacje z wielkich imprez, koncerty, przedstawienia. Można to wszystko zebrać do słowa „masówka”, ponieważ oferta kulturalna, tak silnie lansowana przez miasto, trafia tylko do niewielkiej grupy ludzi. Niestety, Wodzisław Śląski nie może uchodzić za miasto stricte inteligenckie, nie posiadamy liczącego się ośrodka akademickiego, dlatego też tego typu inicjatywy zawsze pozostaną niszowe. Obrazowo patrząc, niektóre z działań przypominają próby zorganizowania wieczorku poetyckiego w punk-rockowym klubie, pełnym dymu tytoniowego, z kilkoma stołami do bilardu, rzutkami oraz kilkoma typami, których codzienną lekturą jest telegazeta, bo Internet jest im zbędny.
Estetyka naszego rynku także ma duże znaczenie. Archaiczna fontanna, drzewa rosnące na rynku, oraz ogólna „bylejakość” odstraszają zarówno mieszkańców, jak i potencjalnych inwestorów. Wodzisławski rynek od wielu lat nie przeszedł gruntownych prac, przez co jego atrakcyjność – zwłaszcza na tle sąsiadów, którzy nie próżnowali – spadła. Teraz nie wystarczy już tylko wycinka drzew i posadzenie przez Służby Komunalne Miasta nowych kwiatków. Potrzebna jest prawdziwa rewolucja. Wycinka drzew, to konkretny zysk w postaci wynajmu – póki co- nieatrakcyjnych lokali ukrytych za zielenią. Potrzebna jest całkowicie nowa jakość. Jakość, która swoje będzie kosztować, ale jak każda, dobrze zaplanowana inwestycja, z czasem zwróci się wraz z zyskiem.
Wodzisław – tu kupuj?
Na coraz popularniejszym Facebooku, można zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi tej ciekawej inicjatywy. Pomysł, lansowany przez wodzisławski magistrat oraz grupę aktywnych przedsiębiorców, to inicjatywa, która może pozwoliłaby rozpocząć trend zmian w strefie centrum. Dużo w tej materii zależy też od naszych miejskich kupców. Asortyment naszych sklepów cały czas pozostaje nastawiony na mniej zamożną, starszą część wodzisławian, do tego, zanim wiele osób wróci z pracy, na wodzisławskim rynku zdąży już tylko pocałować klamkę, a następnie skieruje się do miast ościennych, w sobie znane miejsca, które widzą w dłuższych godzinach pracy niezły biznes.
Szanse na przyszłość?
Mimo, że Wodzisław Śląski – co w dużej mierze zawdzięczamy ostatnim kilkunastu latom – staje się powoli miasteczkiem, znanym z tego, że tu czas płynie wolnej, cały czas jest nadzieja na tchnienie życia w centrum – a co za tym idzie w całe miasto. Trudno ocenić, czy to „tchnięcie” będzie wynikało z przebudzenia naszych kupców i totalnego przebudowania ich oferty handlowej. Poza akcją „Wodzisław-tu kupuj”, bardzo liczę natomiast na „Mały Rynek” oraz grupę AMJ Investment, która cały czas ma pewne plany wobec naszego PKS-u…
Krzysztof Swoboda
Komentarze (8)
Dodaj komentarz